Często w wywiadach z Wielkimi Reżyserami pada pytanie: skąd wziął się pomysł na ten Wielki Film? Nie wiem czy zauważyliście, ale najczęściej odpowiedź brzmi: „wiesz, siedziałem sobie z Martinem (Clintem, Stevenem, …) i tak sobie gadaliśmy i przyszło nam do głowy, żeby…” No właśnie. Nigdy nie można przecenić gadania z przyjaciółmi. Tak rodzą się Wielkie Pomysły. Nie wiem czy nasz film kwalifikuje się na Wielki przez duże W, przecież trwa tylko minutę czterdzieści. Ale na pewno kwalifikuje się na Super Fajny!
A też zaczęło się od gadania. Nosiłam się w głowie z pomysłem już jakiś czas, zbierałam linki, przekopywałam youtuba w poszukiwaniu inspiracji. Słowem, potrzebowałam tylko ostatniego impulsu, żeby zacząć planować i działać. Impuls pojawił się na mojej drodze, któregoś wieczoru w poznańskim barze Dragon, w postaci Macieja Twardowskiego. Zaczęliśmy myśleć, gadać, umawiać się na kręcenie. No ale muzyka, trzeba zacząć od muzyki, przecież to buduje cały klimat! Ktoś mówi: „A wiesz, mam kumpla takiego, co gra na ukulele i śpiewa, takie fajne granie leniwe. To Reuben, Anglik z Barcelony, chwilowo mieszkający w Polsce.”
I jak w każdej dobrej historii, następuje nieprawdopodobny zbieg okoliczności czyli deus ex machina, i jako ów deux do baru Dragon 15 minut później wchodzi Reuben. Bez machiny, ale za to w kapeluszu. I jest fajnie, bo Reuben jest na tak, Maciej jest na tak, pomysłów mamy sto, budżetu prawie zero, ale za to genialną miejscówkę do wykorzystania jaką jest Barcelona. W Barcelonie mieszkałam przez parę lat, więc mamy się gdzie zatrzymać, znamy fajne miejsca, uliczki, kawiarnie. Nic tylko spakować biżu do torby i jechać. Julita, Maciej i ja.
Kręcimy rano, kręcimy wieczorem. W przerwach jemy tapasy, montujemy materiał, wymyślamy nowe sceny. Biegamy, szukamy. Czasem w trójkę, czasem w czwórkę, razem z Tonim, który w finałowej scenie zagrał oskarową rolę rozmazanej plamy.
Szokujących zdjęć z planu nie pokażę, bo ani dragów ani nawet rockandrolla za bardzo nie było. Było co prawda hiszpańskie wino czerwone do tapasów, a jego bezpośrednim efektem jest pomysł na kolektyw artystyczny pigs don’t have hands. Ale dlaczego pigs i dlaczego don’t have hands to już zupełnie inna historia, na innego bloga.
Friends4life, czyli nasza własna super-top-modelka Juli et moi. Maciej chowa się za kamerą, więc z całego backstage’u pokażę wam tylko nas dwie. Wystarczy wam? To drugi dzień zdjęć jest, a my się śmiejemy, bo fajnie jest!

Kiedy będą dostępne bransolteki „dla niego”??? są fajne ale niedostępne :(
W butikach jeszcze są, niestety w sklepie internetowym już się nam skończyły… Ale będziemy rozwijać kolekcję męską, w marcu pojawi się więcej wzorów!
Wspaniały klimat, słuszny kierunek, powodzenia!
LOVE IT!